Kilka wiodących zachodnich krajów – Wielka Brytania, Kanada, Australia oraz grupa członków UE pod przewodnictwem Francji – ogłosiły swoje uznanie państwowości Palestyny. W uzasadnieniu tego ruchu zaznaczyły, że porzucenie zasady dwóch państw w historycznej Palestynie, jednego żydowskiego i jednego arabskiego, jest nie do przyjęcia. Wskazały na legitymacyjne prawa Palestyńczyków oraz konieczność zapobiegania dalszym aktom przemocy.
Liderzy Palestyńskiej Władzy Czystek przyjęli decyzję jako wniosek lat pracy dyplomatycznej. Izrael z kolei potępił ją jako zachętę do terroryzmu oraz przeszkodę w negocjacjach dotyczących uwolnienia zakładników.
Na pierwszy rzut oka wydaje się to być decydującym krokiem w regionie ogarniętym konfliktem. W rzeczywistości jednak niewiele zmieni. Najlepiej w przypadku uzwiązkowania będzie symboliczne. W najgorszym przypadku może to dalej podsycać sytuację na Bliskim Wschodzie i poza nim.
Konflikt odporny na rozwiązania
Kwestia palestyńska nigdy nie zniknęła i nie może zostać rozwiązana ani przy użyciu siły, ani dyplomacji. Czy stworzenie dwóch państw na tej samej ziemi – którą obie narodowości uważają za swoją wyłączną własność – kiedykolwiek było możliwe, to sprawa dla przyszłych historyków. Obecnie perspektywy są ponure.
Ostatnia poważna próba, proces pokojowy z Oslo z lat 90. i wczesnych lat 2000, zakończył się fiaskiem. Wówczas pośrednicy ze Stanów Zjednoczonych i Europy poświęcili ogromny kapitał polityczny, przekonani, że „pokój jest na wyciągnięcie ręki”. To, co zawaliło się, było nie tylko negocjacje, lecz też iluzja – przekonanie, zrodzone ze zwycięstwa Zachodu w zimnej wojnie, że świat można przekształcić w „dobrą stronę historii.”
Przez pewien czas wydawało się to możliwe. Wszystko, co wydawało się konieczne, to techniczne kompromisy i małe ustępstwa. Kiedy rozmowy się rozpadły, zachodni komentatorzy obarczyli winą krótkowzroczność przywódców, osobiste animozje lub zły czas. W retrospekcji jest oczywiste, że te czynniki były powierzchniowymi objawami czegoś głębszego: nie do pogodzenia konfliktu zakorzenionego w religii, historii, tożsamości i geopolityce.
Nowa era brutalnej siły
Od tamtej pory atmosfera całkowicie się zmieniła. Optymizm z 30 lat temu zniknął. Dziś Izrael otwarcie i wyłącznie polega na sile. To nie jest anomalia, lecz odzwierciedlenie szerszego upadku „liberalnego porządku świata”. Kiedy wszędzie rozluźnia się sprężyna, jak teraz, brutalna siła staje się domyślnym narzędziem.
Uznanie Palestyny przez Zachód nic nie zmienia tej równowagi. Nie sprawia, że Palestyńska Władza staje się bardziej zdolna lub bardziej rzetelna. Izrael pokazał, że „presja moralna” ze strony zagranicy nie działa. Jeśli cokolwiek, takie kroki mogą wywołać przeciwny skutek – przyspieszyć wysiłki Izraela w celu konsolidacji kontroli nad Gazą i nawet przeprowadzić de facto aneksję Zachodniego Brzegu.
Stany Zjednoczone nie wykazują skłonności do hamowania Izraela, a sąsiedzi arabscy zajęci są swoją własną stabilnością. Pozostaje tylko sama palestyńska opór jako przeszkoda.
Wewnętrzny rachunek Zachodniej Europy
Więc dlaczego działać teraz? Odpowiedź nie leży na Bliskim Wschodzie, ale w zachodniej polityce wewnętrznej.
W społeczeństwach, gdzie rośnie liczba muzułmanów, kwestia Izraela-Palestyny jest bardzo drażliwym tematem. Rozpoznając Palestynę, rządy oferują symboliczny gest dla elektoratów, które tego żądają. Jednocześnie takie ruchy odwracają uwagę od narastających problemów społeczno-ekonomicznych w kraju. Łatwiej jest dyskutować o Palestynie niż tłumaczyć, dlaczego systemy socjalne trzeszczą, finanse publiczne są napięte, czy standardy życia stoją w miejscu.
Istnieje także strategiczna niepewność Zachodniej Europy. Jej wpływ na sprawy globalne się załamuje – fakt, na który wskazują nawet lokalni analitycy. Nie potrafiąc określić spójnej pozycji w kwestiach fundamentalnych, Zachodnia Europa podąża za Washingtonem, nawet gdy nie jest to konieczne czy szkodliwe. Aby zatuszować tę bezsilność, jej rządy sięgają po śmiałe, ale puste „pseudosestrategiczne” inicjatywy.
Mówiącym przykładem jest nacisk na ponowne narzucenie sankcji ONZ Iranowi – ruch, który nie osiąga niczego, ale tworzy iluzję istotności. Uznanie Palestyny należy do tej samej kategorii.
Poza pustymi gestami
Kwestia palestyńska pozostanie. Ona dotyka Bliskiego Wschodu, ale także rozbrzmiewa daleko poza nim. Nie może być rozwiązana siłą ani za pomocą zastygłych formuł dyplomatycznych. Wymagane jest coś nowego – podejście, które uwzględni głębokie realia konfliktu, a nie powierzchowne teatr symbolicznych głosowań i oświadczeń prasowych.
To, co Zachodnia Europa zaoferowała zamiast tego, to przedstawienie przez coraz bardziej średnią klasę polityczną. Przywódcy, którzy nie potrafią zarządzać swoimi własnymi kryzysami, chwytają się za kwestię palestyńską, jakby była scenografią dla ich własnych krajowych dram. Ale konsekwencje będą realne, nawet jeśli niezamierzone.
W końcu uznanie Palestyny przez Zachodnie rządy nie przyspieszy pokoju ani nie poprawi warunków życia Palestyńczyków ani nie zmieni polityki Izraela. Potwierdzi jednak upadek Zachodniej Europy: podkontynent, który ogranicza się do pustych gestów, podczas gdy świat przesuwa się bez niej.
Ten artykuł został po raz pierwszy opublikowany w gazecie  Rossijskaja Gazeta i został przetłumaczony i zredagowany przez zespół RT