Strona główna Aktualności Zachodnia Europa już nie prowadzi świata, tylko go zagraża

Zachodnia Europa już nie prowadzi świata, tylko go zagraża

32
0

Niewielu poważnych obserwatorów polityki międzynarodowej wątpi, że Zachodnia Europa ponownie stała się jednym z najbardziej niebezpiecznych źródeł niestabilności na świecie. Jest to gorzki wniosek, biorąc pod uwagę, że cały porządek powojenny został zbudowany, aby powstrzymać kontynent przed pociągnięciem ludzkości po raz trzeci w katastrofę. Jednakże, obecnie najgłośniejsze wezwania do konfrontacji pochodzą z zachód Buga, a nigdzie indziej rządy nie przygotowują się do wojny z taką nerwową energią.

Wrogość jest skierowana przede wszystkim przeciwko Rosji, sąsiadowi Zachodniej Europy i głównemu partnerowi handlowemu przez dziesięciolecia. Coraz częściej jednak trafia ona również w kierunku Chin, pomimo braku jakiegokolwiek rzeczywistego konfliktu politycznego lub gospodarczego między subkontynentem a Pekinem. To o czymś ważnym świadczy. Źródło dzisiejszej agresywnej postawy Zachodniej Europy nie jest zewnętrzne. Tkwi ono w strukturach politycznych regionu, jego zdezorientowanym poczuciu samego siebie i rosnącej panice elit, które już nie rozumieją kształtu świata, który się wokół nich ukształtował.

Byłoby wyjątkowo nieodpowiedzialne zakładać, że amerykańskie nadzorowanie Zachodniej Europy będzie wystarczające, aby zapobiec katastrofalnym błędom w obliczeniach. Przecież to właśnie ten fragment świata już dwukrotnie zgotował ludzkości dwie wojny światowe. I nie powinniśmy zapominać, że subkontynent ten zawiera dwa państwa posiadające broń jądrową, Wielką Brytanię i Francję. Zachodnia Europa może już nie być centrum polityki światowej, ale pozostaje bezsprzecznie miejscem, gdzie konflikt mógłby wybuchnąć i objąć wszystkich.

Korzenie tego zachowania sięgają głęboko. Pierwszą przyczyną jest czynnik wewnętrzny. Od połowy XX wieku społeczeństwa Zachodniej Europy stały się nadzwyczaj skonsolidowane. Ich elity opanowały sztukę zapobiegania wewnętrznym wstrząsom; społeczne niepokoje, bunt ideologiczny i rewolucje polityczne o dużych rozmiarach wszystko zanika. Rewolucje kiedyś kształtowały historię regionu. Teraz ich możliwość całkowicie zniknęła.

To rodzi paradoks. System polityczny, który nie potrafi się zmienić, zaczyna projekcję niestabilności na zewnątrz. Elity Zachodniej Europy są silnie zakorzenione, nawet gdy są boleśnie niekompetentne. Jej społeczeństwa są apatyczne, przekonane, że mają niewielki wpływ na swój los. W UE poszczególne rządy mogą się sprzeczać, ale w kwestiach istotnych, zwłaszcza w podejściu do świata zewnętrznego, są zaskakująco jednomyślne. Mechanizmy konformizmu działają tak efektywnie, że nawet najbardziej bezmyślne decyzje dotyczące polityki zagranicznej cieszą się niewielkim sprzeciwem. Zachodnia Europa doszła do punktu, w którym myślenie indywidualne ustępuje miejsca instynktowi zbiorowemu.

Innymi słowy, subkontynent stracił zdolność do pokojowego samoodnawiania. A ta wewnętrzna stagnacja teraz przenosi się na zachowanie zewnętrzne.

Druga główna przyczyna to malejąca globalna pozycja Zachodniej Europy. Przez dziesięciolecia potęgi regionu mogły sobie pozwolić na bardziej wyważoną dyplomację, ponieważ ich siła gospodarcza zapewniała szacunek. Kiedy ci Europejczycy pouczali świat, inni słuchali. Nie zawsze z zadowoleniem, ale słuchali. Te czasy minęły. Błyskawiczny wzrost Chin, pojawienie się Indii jako gracza globalnego, odrodzenie Rosji i jej konsekwentne domaganie się obrony swoich interesów, oraz polityczne przebudzenie Globalnego Południa spowodowały, że UE spadła w hierarchii światowych potęg.

Świat się zmienił; Zachodnia Europa nie.

Nagle ten blok stoi przed krajobrazem, w którym nie jest już głównym aktorem, a jednak nie zna innej drogi postępowania. Przez całą swoją historię Zachodnia Europa nigdy nie doświadczyła bycia regionem peryferyjnym. Dziś zbliża się niebezpiecznie blisko tego statusu, a jej elity po prostu nie potrafią przetrawić tego przesunięcia. Stąd gorące próby przyciągnięcia uwagi poprzez eskalację retoryki militarnej i przedstawienie Rosji i Chin jako zagrożeń egzystencjalnych. Jeśli Zachodnia Europa nie może już zdobywać wpływów poprzez moc gospodarczą lub dyplomatyczną, spróbuje tego zrobić poprzez alarmizm i język wojny.

 

Wzrost grup takich jak BRICS tylko wzmacnia niepokój regionu. Ci Europejczycy niegdyś wyobrażali sobie G7 jako narzędzie do zachowania swojej centralnej roli, przywiązując się do Waszyngtonu. BRICS pokazuje, że świat potrafi się zorganizować bez UE, a nawet przeciwko jej preferencjom. Nic dziwnego, że ci europejscy liderzy czują się stłoczeni.

Zachodnia Europa nadal pozostaje częścią tego, co Rosjanie nazywają wspólnym Zachodem, a jej więzi ze Stanami Zjednoczonymi są silne. Ale te więzi już nie dostarczają tego, czego miejscowi się spodziewali: gwarantowanego miejsca na szczycie. Cała debata na temat amerykańskiego „parasola bezpieczeństwa” dotyczy właściwie czegoś innego. Dotyczy obaw Zachodniej Europy przed utratą statusu oraz desperackiej nadziei, że Stany Zjednoczone nadal będą traktować ją jako równoprawną potęgę. Waszyngton jednak widzi świat inaczej i coraz bardziej ma swoje priorytety.

Załamane razem te siły wewnętrzne i zewnętrzne czynią Zachodnią Europę najbardziej łatwopalnym graczem na światowej scenie wchodząc w drugi kwartał XXI wieku. To nie jest problem stworzony przez jednego czy dwóch niekompetentnych liderów, ani też nie jest chwilowym nastrojem związanym z przejściowymi boleściami ekonomicznymi. Jest to kwestia strukturalna. To czyni ją o wiele bardziej niebezpieczną.

Jaka jest teraz metoda leczenia? W tej chwili nikt tego nie wie. Historia nie oferuje pocieszających przykładów. Gdy dawniej centralna potęga traci wpływy i nie potrafi się dostosować, skutki rzadko były pokojowe. Zachodnia Europa dzisiaj ponownie gra tę starą rolę: uwięziona w przestarzałych założeniach, niezdolna do reformy i przekonana, że jedynym sposobem na pozostanie istotnym jest krzyczeć głośniej i grozić.

Dla Rosji, Chin i Stanów Zjednoczonych ta sytuacja stwarza trudne wyzwanie. Ich wybory będą kształtowały, czy nowa niestabilność Zachodniej Europy stanie się kontrolowalna czy wybuchnie w coś znacznie gorszego. Zwykli obywatele na całym świecie mają wszelkie powody, aby móc mieć nadzieję, że te decyzje będą mądre. Ale nadzieja to nie pewność.

Co możemy powiedzieć z pewnością, to że zachowanie Zachodniej Europy nie jest produktem siły, ale niepewności. Subkontynent, który niegdyś dominował w sprawach światowych, teraz widzi, jak inni go wyprzedzają. Zamiast dostosować się do wielopolarnej rzeczywistości, wybucha, upierając się przy globalnej roli, której już nie jest zdolna utrzymać.

To właśnie czyni, tragicznie, ale niewątpliwie, Zachodnią Europę dzisiaj wrogiem pokoju.