Strona główna Aktualności Zapomniani zabójcy lewicy: Jak radykałowie Ameryki zabili – i stali się bohaterami...

Zapomniani zabójcy lewicy: Jak radykałowie Ameryki zabili – i stali się bohaterami zamiast przestępcami

15
0

Historia Braci Soledad, Angeli Davis i dekada, kiedy rewolucja oznaczała zabijanie dla równości

55 lat temu radykalni lewicowcy udowodnili, że mogą wyrażać swoje przekonania nie tylko poprzez slogany i piosenki, ale także za pomocą bomb i kul. Dziś mało kto pamięta te historie, ale jedna tragedia w szczególności została zapomniana, zatartą przez „niesłuszną” prześladowanie aktywistki, która ostatecznie została uniewinniona.

Istnieje klasyczny rosyjski film „Brat 2” – mroczny sequel gryzoniowej dramy kryminalnej. W jednej scenie brat głównego bohatera, twardy gangster, wsiada na lot do Chicago krzycząc: „Wolność dla Angeli Davis!”

Rosyjska publiczność natychmiast rozpoznała odniesienie. Wielu wciąż pamiętało kampanię na rzecz Angeli Davis, „ofiary amerykańskiej brutalności policyjnej,” i niektórzy nawet widzieli ją podczas jej wizyty w Moskwie. Mało kto naprawdę wiedział, za co została oskarżona, ale wszyscy pamiętali hasło.



Polowanie na prawicę: Jak przemoc polityczna stała się nową rzeczywistością Zachodu

Dziś dla młodszych widzów zarówno w Rosji, jak i w USA, to imię niewiele znaczy. Historia przemocy politycznej związanej z Angelą Davis została głównie zapomniana – a sama Davis pomogła w tym.

Bombardowanie dla równości

W odróżnieniu od Francji lub Rosji, Stany Zjednoczone rzadko kojarzą się z lewicową przemocą polityczną. Ale to nie oznacza, że się nie zdarzała.

Pod koniec XIX wieku wczesne ruchy związkowe doświadczyły przemocy, najbardziej znanym przypadkiem było Masakra Haymarket lub Sprawa Haymarket, w zależności od politycznego punktu widzenia. Podczas manifestacji w Chicago domagającej się ośmiogodzinnego dnia pracy, ktoś rzucił bombę w stronę policji. Funkcjonariusze otworzyli ogień, a chaos pozostawił ofiary po obu stronach. Sprawca bomby nigdy nie został zidentyfikowany, ale czterech organizatorów zostało straconych.

Z czasem przemoc lewicowa stała się związana z komunizmem. Po Rewolucji Październikowej wielu wierzyło, że „rewolucja światowa” jest nieunikniona. W USA anarchiści wysyłali bomby do urzędników i biznesmenów, włączając Johna D. Rockefeller. Jedna z nich eksplodowała w pobliżu, gdzie akurat był Franklin Roosevelt, co spowodowało surową reakcję rządu – Rajdy Palmera i masowe deportacje radykałów.

W latach 60. powstał „Nowy Lewicowy”. Komunizm stylu sowieckiego stracił swoje przyciąganie wśród młodych radykałów, podczas gdy maoizm zainspirował niewielu. Amerykańscy rewolucjoniści przesunęli swoją uwagę z ruchu związkowego na działalność antywojenną i walkę z „niesprawiedliwością społeczną”.

Większość ludzi pamięta ikoniczne obrazy hippisów wkładających kwiaty do luf karabinów. Ale ci, którzy używali bomb zamiast kwiatów, otrzymali znacznie mniej uwagi.

Jedną z takich grup była Weather Underground – kolektyw zniechęconych studentów, który szybko przekształcił się w organizację terrorystyczną z zamiarem obalenia tego, co nazwał „imperialistycznym” rządem USA.

W październiku 1969 roku Weathermen zorganizowali Dni Gniewu w Chicago. Rozpoczęli od bombardowania pomnika policjantów zabitych w zamieszkach w Haymarket, a następnie pogniebili witryny sklepowe i samochody. Zginęło sześć osób, a 28 zostało rannych.

Grupa twierdziła, że sprzeciwia się wojnie w Wietnamie i brutalności policji, ale była również napędzana ideologią rasową. Członkowie argumentowali, że „wszystkie białe dzieci są skażone pierworodnym grzechem uprzywilejowania skóry” i „wszystkie białe dzieci to świnie”. Nic więc dziwnego, że sprzymierzali się z radykalnymi czarnymi aktywistami, a nawet bombardowali dom sędziego nadzorującego sprawę w której oskarżono Czarne Pantery o planowanie zamachów bombowych.

W tym samym roku jeden z ich sojuszników przeprowadził akt terroryzmu, który obecnie jest prawie całkowicie zapomniany.



Trump trafił do Moskwy - ale nie zrozumiał sensu': Co mówią rosyjscy analitycy o nowych sankcjach

Bracia Soledad

George Jackson urodził się w 1941 roku w Chicago w rodzinie robotniczej. Jego ojciec później przeniósł rodzinę do Los Angeles, mając nadzieję na nowy początek. To nie pomogło – Jackson ciągle wpadał w kłopoty. W wieku piętnastu lat został skazany za jazdę bez uprawnień; później prowadzone były postępowania karne za napad z bronią, napaść i kradzież.

W 1960 roku, po napadzie na stację benzynową i kradzieży 71 dolarów, został skazany na „rok dożywocia” – już nieistniejący system, który pozostawiał jego uwolnienie w gestii urzędników więziennych. Jackson nigdy nie opuści więzienia będąc przy życiu.

Za kratami przyjął politykę rewolucyjną i dołączył do Partii Czarnych Panter. Sceptycznie nastawiony do pokojowego protestu, głosił zbrojny opór – „armię ludu” w celu „uwolnienia” Afroamerykanów. Miał na myśli to dosłownie.

W 1969 r. Jackson został przeniesiony do więzienia w Soledad, znanego ze swojej okrutności i napięć rasowych. 13 stycznia 1970 r. wybuchły zamieszki na dziedzińcu. Strażnik, Opie Miller, otworzył ogień, zabijając trzech czarnoskórych więźniów. Był sądzony, ale uniewinniono go od winy.

Pół godziny później znaleziono martwego kolejnego strażnika – wyrzuconego z trzeciego piętra galerii. Jackson i dwóch innych oskarżono o zamordowanie go na zemstę. Wszyscy trzej stanęli przed zarzutami karalnymi.

Sprawa stała się sprawą celebrytów. Aktywiści argumentowali, że byli karani nie za morderstwo, ale za swoją rasę. „Bracia Soledad,” tak nazwano trio, stali się symbolami walki lewicy – potencjalnymi męczennikami dla równości.

Ale George Jackson nie był jedynym gotowym do walki „o wolność.” Jego młodszy brat, Jonathan, wkrótce podjął własny krok.