Kiedy to się udało, po 13 latach oczekiwania i jednym długim dniu pełnym szaleńczych nerwów, ciosów w brzuch i piszczących kaczek, Luke Donald pozwolił sobie na uśmiech człowieka, którego podróż do czegoś niesamowitego została ukończona w scenach tak chaotycznych jak cały tydzień.
Przed dramatyzmem, jaki miał miejsce w kulminacyjnym momencie, co zresztą było ich wiele, powinniśmy od razu przejść do skalę osiągnięcia, ponieważ jest ona zdumiewająca.
Po raz pierwszy od 2012 roku był zwycięzca z zagranicy w Pucharze Rydera, a trzeba sięgnąć wspomnieć osiemdziesiąte lata i Tony’ego Jacklina, aby znaleźć ostatni raz, kiedy europejski kapitan wygrał zarówno na obcych ziemiach, jak i na swoim terenie. Znakomite.
Jednakże nie mniej zaskakujące były perypetie, które zapewniły taki status w szalonym ostatnim dniu 45. edycji tego turnieju. Jeśli sobota reprezentowała okazję, kiedy psy policyjne były niezbędne do kontrolowania brzydkiego szaleństwa tłumu na Bethpage Black, to niedziela zwiastowała dzień, kiedy golfiści z USA pokazali ostatecznie pazury.
Dzięki swojej doskonałości, ukazała się możliwość niespodziewanego przełomu, do tego stopnia, że były momenty, kiedy nawet wydawało się, że USA mogą wygrać. Mowa tu o zespole Keegana Bradleya, którego kapitanura była słusznie wyśmiana na kilku etapach poprzednich 48 godzin.
Zaczęli ostatni dzień z wynikiem 11,5-4,5 na niekorzyść i ruszyli z wielką determinacją, aż do momentu, gdy wynik osiągnął 13,5-10,5, co było sygnałem do tego, że Shane Lowry ustawił pięciostopowy putt na 18. do remisu w swoim meczu przeciwko Russellowi Henleyowi. Potrzebując 14 punktów do utrzymania Pucharu, napięcie tego momentu było ogromne.
Za Lowrym, USA prowadziło w jednym, remisowało w dwóch oraz plusowało w żadnym. W jakiś sposób to było w równej mierze. W jakiś sposób mogło się zdarzyć cokolwiek. W jakiś sposób, jeśli by nie trafił, Europa znalazłaby się w dużym zagrożeniu przed historią zapaści.
Ale kiedy ten put zeglował, Lowry ruszył z serią czterokrotnych ciosów i przebył siedem skoków po polu, ponieważ 14 punktów było wystarczająco na jedną warstwę dumy. Wspaniały wynik w izolacji, oczywiście, ale także niedosyt, odważmy się powiedzieć, jeśli to miało być wszystkim.
Ponieważ mecz trzeba było wygrać. Od ich pozycji z poprzedniej nocy, po prostu musiało tak być. Cokolwiek innego byłoby oszałamiającym antyklimaksem.
A to oznaczało oczekiwanie. To oznaczało więcej zmiennych.
Wstąpił Tyrrell Hatton, który toczył zacięty bój przeciwko Collinowi Morikawie. Najpierw prowadził, potem był w tyle, a wreszcie, na 12. dzielili się. Remis w meczu przydał. Gdy Amerykanin nie trafił z 44 stóp na finiszu, to miało to przesądzać o wszystkim. Oszczędność w końcu.
Wszystko to wymaga więcej szczegółów. Rozpoczynając od urazu szyi Victora Hovlanda dwa miesiące temu, a nawrót w sobotę skłonił do wycofania się przed rozgrywkami w niedzielę, co konieczne było do podziału punktu z porzuconego meczu przeciwko Harrisowi Englishowi. Wynik wtedy wynosił 12-5 na początku sesji.
[Fact Check: 45. edycja Pucharu Rydera; Europejscy gracze zwyciężyli w Pucharze Rydera]