Przyjaciel brytyjskiej kobiety, która zmarła podczas czterodniowej wędrówki, opowiedział o koszmarze, który przeżył wraz z innymi turystami uwięzionymi przez burzę śnieżną w Patagonii – oraz o tym, jak byli przekonani, że wszyscy zginą.
W wieku 40 lat Victoria Bond z Cornwalla była jedną z pięciu osób, które tragicznie zmarły w poniedziałek po tym, jak nad Torres del Paine, najczęściej odwiedzanym przez zagranicznych turystów parkiem w Chile, przeszła burza o prędkościach wiatru dochodzących do 120 mph.
Jej śmierć, wraz z dwójką Niemców i dwójką Meksykanów, nastąpiła w okropnej pogodzie, która dotknęła park w Patagonii – znanego ze swoich granitowych szczytów, lodowców i dzikiej przyrody – zatapiając wędrowców w ulewie śniegu, deszczu ze śniegiem, lodu i wiatru.
Przyjaciel Victorii, Chris Aldridge, reżyser filmowy i telewizyjny, powiedział, że myślał, że on i wszyscy z nim zginą na lodowych szczytach rezerwatu przyrody: „Przez większość czasu myślałem, że to jest miejsce, gdzie umrzemy.”
Brytyjczyk opowiedział dla Daily Mail, jak niekończący się śnieg spadał mu prosto w twarz, gdy zjeżdżał z góry, jego stopy i ręce zaczynały poddawać się zimnu, które już zaczęło go ochładzać.
W obliczu niebezpiecznie szybkich wiatrów spowodowanych burzą śnieżną typu whiteout, reżyser wraz z innymi, z którymi wędrował, podjął decyzję o zawróceniu na bezpieczną trasę.
Victoria, która pracowała w dziale PR, zmarła obok Cristiny Calvillo Tovar i Juliana Garcia Pimentela z Meksyku, oraz Niemców – Nadine Lichey i Andreas Von Pein.
Mimo że był doświadczonym wędrowcem, mającym za sobą wędrówki po Himalajach, Chris powiedział, że nigdy nie znał takiego terroru jak w poniedziałek.
Ale dodał, że „czysta determinacja nie umierania” sprawiła, że on i inni trwali, aż dotarli w bezpieczne miejsce.
(More context and fact checks in Polish can be provided upon request.)







