Strona główna Aktualności Nie ma losu, tylko to, co tworzymy” — Ukraińcy przekształcają zniszczoną przez...

Nie ma losu, tylko to, co tworzymy” — Ukraińcy przekształcają zniszczoną przez burzę instalację Burning Man

6
0

Galeria „No Fate” – skrócona wersja „Nie ma losu, ale to, co sami kreujemy” – instalacji, stworzona z odzyskanych fragmentów instalacji „Black Cloud”, widziana na pustyni Black Rock w Nevadzie, USA, na zdjęciu opublikowanym 1 września 2025 roku. (Vitaliy Deynega/Facebook)

Gdy burza w Nevadzie zniszczyła ukraińską instalację artystyczną na tegorocznym festiwalu Burning Man, ukraiński zespół zamienił niepowodzenie w symbol. Czerpiąc z odporności wypracowanej podczas ponad trzech lat pełnoskalowej wojny Rosji, stworzyli nowy dzieło z resztek w ciągu kilku dni.

Oryginalna instalacja „Black Cloud”, która miała 15 metrów wysokości, 17 metrów szerokości i 30 metrów długości, miała symbolizować zbliżającą się groźbę nowej wojny światowej.

Ostrzeżenie pojawia się w czasie, gdy Rosja, wspierana przez liczne reżimy autorytarne na całym świecie, nie daje żadnych oznak zakończenia pełnoskalowej inwazji na Ukrainę i z szerokim przekonaniem uważana jest za przygotowującą się do kolejnej agresji wobec Europy.

Burning Man to festiwal muzyki i sztuki znany ze swojej „radycznej samozaopatrzenia i samowyrażenia“ odbywający się corocznie na pustyni Black Rock w Nevadzie, USA.

Huraganowe wiatry zniszczyły „Black Cloud” kilka godzin po jego zbudowaniu. Według zespołu zajmującego się projektem, los instalacji odzwierciedla surową rzeczywistość na Ukrainie: nieustanny wysiłek Ukraińców na rzecz tworzenia i zachowania życia, podczas gdy Rosja dąży do jego zniszczenia.

Nie szukając złego zwiastuna w zniszczeniu instalacji – zdarzyło się to 24 sierpnia, w Dzień Niepodległości Ukrainy – zespół pracujący nad projektem wyraził „cichą nadzieję” w swoim komunikacie prasowym, że „ta burza zabrała ze sobą zagrożenie (wojny światowej).”

Zespół zaprezentował nową instalację 1 września, ostatniego dnia tegorocznego festiwalu Burning Man.

Nowa instalacja „No fate”, skrócona wersja „Nie ma losu, ale to, co sami kreujemy”, została wykonana z odzyskanych fragmentów „Black Cloud”. Według producenta projektu, ukraińskiego wolontariusza Vitaliia Deynega, tytuł symbolizuje ludzi przejmujących kontrolę nad własnym losem i odmawiających poddania się, bez względu na przeszkody, jakie napotykają.

„Gdy myśleliśmy o tegorocznej pracy, obraz Sarah Connor (z serii „Terminator”), krzyczącej to zdanie do świata, by ostrzec przed niebezpieczeństwem i potrzebą jego zatrzymania, często przychodził mi na myśl” – napisał Deynega na Facebooku 1 września.

„Jestem całkowicie przekonany, że jeśli zachodnie narody nie wezmą natychmiast udziału w wyścigu zbrojeń i wyścigu technologicznym, nie zajmie im długo zanim staną w obliczu konsekwencji.”

Deynega jest założycielem Come Back Alive, największej fundacji na Ukrainie, która od 2014 roku wspiera ukraińską armię poprzez dostawy broni i inne istotne wsparcie, gdy Rosja najechała Ukrainę.

W zeszłym roku instalacja Burning Man na Ukrainie, „I'm Fine“, została stworzona z resztek rzeczy uszkodzonych przez ataki rosyjskie, symbolizując cierpienia, jakie Ukraińcy znoszą w trakcie trwającej pełnoskalowej wojny.

Instalacja ważyła 19 ton i miała siedem metrów wysokości, a przedmioty – jak ostrzelane znaki uliczne – zebrano z wyzwolonych terytoriów ukraińskich.

„Ludzie stoją i patrzą (na instalację). Czasami bardzo długo. Odważniejsi dotykają ostrych krawędzi“ – pisał Deynega podczas zeszłorocznej edycji Burning Man.

„Nasza absolutnie nieadekwatna sytuacja życiowa stała się dla nas normalna – nauczyliśmy się być silni i celebrujemy życie nawet w tych okolicznościach. Reagujemy coraz mniej na rakiety i śmierć, smutek i ogromny wysiłek, jaki jest potrzebny, aby uniknąć utraty zdolności myślenia ze strachu przed wojną i wyrzutami sumienia z powodu braku robienia wystarczająco dużo.”

To, czego Rosja się odebrała, Ci krymcy tatarscy autorzy starają się odzyskać za pomocą literatury

Dla większości świata Krym głównie kojarzy się z początkiem wojny Rosji przeciwko Ukrainie – kiedyś cenny kurort nad Morzem Czarnym, półwysep został w 2014 roku zajęty siłą i przekształcony w ufortyfikowaną bazę wojskową. Ale za nagłówkami o trwającej okupacji Krymu przez Rosję kryje się głębsza, często przeoczana historia: historie krymskich Tatarów, rdzennych mieszkańców półwyspu, którzy znosili stulecia ucisku i teraz stają w obliczu kolejnej walki o przetrwanie pod rządami Rosji.
link źródłowy