Firma przewozowa, która była właścicielem statku z rosyjskiej tajnej floty, ogłosiła następnego dnia, że zaprzestanie współpracy z partnerami rosyjskimi – mówi ekspert Pavlo Lakiichuk z Centrum Studiów Globalnych „Strategia 21”, donosi Ukraińskie Radio. Podjęto tę decyzję po ataku Ukrainy na tankowiec QENDIL, który służył do przewozu rosyjskiej ropy naftowej.
W dniu 19 grudnia Służba Bezpieczeństwa Ukrainy zaatakowała tankowiec QENDIL na Morzu Śródziemnym, którego Rosja używała do obejścia sankcji i finansowania wojny przeciwko Ukrainie. W momencie ataku statek nie przewoził ładunku, więc operacja nie stanowiła zagrożenia dla środowiska.
Według niego właściciel statku jednoznacznie przyznał, że prowadzenie interesów z Rosją niesie ze sobą nieakceptowalne ryzyko, a potencjalne straty i zagrożenia nie są już rekompensowane przez przychody ze spedytora.
„Kinetyczne sankcje” i cofnięcie tajnej floty
Zdaniem Lakiichuka, ataki na tankowce „tajnej floty” wywołują łańcuchową reakcję:
– koszty ubezpieczenia statków gwałtownie rosną;
– właściciele statków odmawiają współpracy z Rosją;
– załogi niechętnie podejmują ryzykowne rejsy.
„Gdy ukraińskie siły obronne i służby wywiadowcze stosują tzw. sankcje kinetyczne, ma to bezpośredni wpływ ekonomiczny” – zauważył ekspert.
Podkreślił, że takie operacje są możliwe nie tylko w Morzu Czarnym, ale także na obszarze Bałtyku i Morza Kaspijskiego. Ukraińskie drony już zaatakowały bazy w Kaspijsku oraz zakład Dagdiesel produkujący torpedy i silniki okrętowe dla Rosyjskiej Marynarki Wojennej.
Ponadto Rosja otrzymuje broń z Iranu za pośrednictwem Morza Kaspijskiego, a uderzenia na porty i statki wzdłuż tej trasy, w tym koło Astrachania, uważane są za cele najwyższego priorytetu.







