Sport jest pełen momentów pełnych presji, z własnymi unikatowymi osobliwościami, które prowadzą do wielkości. Kary w rzutach karnych Mistrzostw Świata, podanie za trzy punkty w ostatnich chwilach meczu NFL, punkt mistrzowski podczas turnieju tenisowego wielkiego szlema, pierwsza piłka serii Ashes – wymieniamy kilka.
Spodziewalibyście się, że odpowiednikiem tego w golfa będzie spacer po fairwayu, do 18. dołu, aby zrobić putt na wygraną w turnieju, ale w rzeczywistości, jest to coś znacznie bardziej zwyczajnego.
Golfiści uderzają tysiące – a może miliony – uderzeń z tee podczas swojej kariery, a mimo to, raz za razem, jedno wyróżnia się: pierwszy na Ryder Cup. Ten moment exacted taką cenę psychiczną i fizyczną, że nawet najbardziej opanowani i utalentowani gracze gry byli pełni lęku.
Nawet zwycięzca karierowego Wielkiego Szlema, Rory McIlroy, który w poszukiwaniu piątego zwycięstwa w Ryder Cup, na swoim ósmym z rzędu występie dla drużyny Europy, nie był odporny.
„Nie czułem nigdy takiej presji nad piłką golfową jak przy tym pierwszym tee w Ryder Cup w Celtic Manor,” powiedział McIlroy, wspominając swój debiut w 2010 roku.
W swoich czterech występach jako zawodnik, kapitan Team Europe Luke Donald stał się zbyt dobrze zaznajomiony z upokarzającymi efektami pierwszego tee w Ryder Cup.
„I remember that everyone was talking about the first tee shot and how nerve-wracking it is, but to be honest, walking to the tee I felt pretty normal and confident,” he explains.
„As soon as they mentioned my name, my knees and my legs started to go to jelly. I was thinking, firstly, 'let’s just try to get the ball on the tee.’
„The shot was just awful – probably 40 yards right. It wasn’t a good feeling, to be honest, but we were off and running, and the nerves kind of went away.”
Darren Clarke nie poradził sobie lepiej z nerwami przy pierwszym tee w Valderrama w 1997 roku. „Byłem zdenerwowany, delikatnie mówiąc: ręce, nogi, kolana – wszystko, czego oczekiwałoby się, że będzie nieruchome, poruszało się bardzo szybko.
„Uderzyłem piłkę z tee niż zwykle i po prostu spróbowałem trafić w nią. Uderzyłem kierowcą – coś, czego zwykle nie marzysz o zrobieniu z pierwszego tee w Valderrama – i trafiłem całkiem nieźle, po prostu ciągnęłem go trochę. To jest bardzo nerwowa okazja.”
Z relacjami takimi jak te, trudno nie myśleć o 13-krotnie platynowym utworze Eminema Lose Yourself.
Dłonie Donalda i Clerka były spocone, ich kolana słabe, ręce ciężkie. I w przypadku Barry’ego Lane’a, przed jego występem w 1993 roku dla drużyny Europe, był wymiot – czy był na swoim swetrze jest nieistotne – i słowa odmówiły wyjścia, gdy otworzył usta.
„Fizycznie źle mi się robiło na drodze z putting greenu na pierwszy tee,” wspomina. „Kiedy tam dotarliśmy, faktycznie nie mogłem mówić.”
Lane przegrał wszystkie trzy swoje mecze w The Belfry, gdy drużyna USA zapewniła sobie ostatnie zwycięstwo na europejskim gruncie. Mówiąco, pierwszy występ Lane’a w Ryder Cup był także jego ostatnim.
Może to – to, co jest potrzebne, aby zdobyć prawo reprezentowania Europy lub USA w pierwszej kolejce – to źródło tej paraliżującej presji przy pierwszym tee. Myślałbyś, że wielkość czterech wielkich szlemów pomogłaby zawodnikom przygotować się do rygorów golfa Ryder Cup. W pewnym stopniu pomagają. Ale przy ogromnych polach startowych i wystarczającej liczbie okazji do kwalifikacji, nie są w stanie zbliżyć się do powtórzenia rzadkości okazji.
Wybór do Ryder Cup jest wszystkim innym niż formalność. Dla 12 zawodników jest kulminacją dwóch lat wycieczki. To miara spójności – jedyna w życiu szansa, która może nigdy już nie nadejść, jeśli trajektoria występu jest choć trochę niewłaściwa.
Tom Lehman, kapitan drużyny USA w 2006 roku, wystąpił w trzech Ryder Cupach jako zawodnik i porównał nie tylko pierwszy tee shot, ale każdy pojedynczy mecz Ryder Cup do gry w ostatniej grupie finałowej rundy wielkiego szlema.
„Byłem o wiele bardziej zdenerwowany w pierwszym dniu Ryder Cup niż w pierwszej rundzie jakiegoś z wielkich szlemów,” powiedział zwycięzca Open z 1996 roku. „Każdy mecz Ryder Cupa to jakby bycie w ostatniej grupie w niedzielę w wielkim szlemie.”
Ryder Cup to okazja jak żadna inna – golf z pokrętłami na maksimum. Oczekiwanie i anticipacja łączą się w klimaks wokół pierwszej teyki, który generuje atmosferę, jakiej golf doświadcza co drugi rok. Wspomnienia z pierwszej teyki pozostają w pamięci Edoardo Molinariego – jednego z wice-kapitanów Donalda w 2025 roku – 15 lat po pomocy Team Europe w zwycięstwie w Celtic Manor jako gracza.
„Zdobycie praw do reprezentowania Europy lub USA wydawało się niemożliwe. Było to około godziny przed początkową godziną tee i siedzących tam było 5000 osób, śpiewających!” powiedział. „To jest wciąż bardzo żywe wspomnienie, jak różnił się ten tydzień od innych.”
Jeśli oddana europejska publiczność, której opisał Molinari, była czymś godnym uwagi, to przyjęcie oczekujące na Donalda, jego graczy i personel w Ryder Cup w Bethpage Black może przewyższyć wszystko, co widziano dotychczas.
Zachowanie spokoju w wrogim, rozgrzanym środowisku będzie kluczowe w określeniu, czy Europa obroni czy zrezygnuje ze swojej korony. To zadanie łatwiejsze powiedziane niż zrobione, ale nie niemożliwe do osiągnięcia – szczególnie jeśli wykorzystasz pierwotną wewnętrzną rywalizację.
„Na końcu, chodzi o nas 12 przeciwko tym 12 tu,” powiedział zwycięski kapitan drużyny USA z 2008 roku, Paul Azinger. „I powinieneś spojrzeć na gościa, z którym grasz i powiedzieć sobie na tamtą pierwszą teykę, 'Nie chcę, żeby on świętował na moim kosztem.'”
Scena jest gotowa. Bethpage Black czeka. Kto zwycięży, i za jaką cenę – dla gospodarzy czy obrońców?