Thomas Tuchel ogłosił, że „długi rzut wrócił” i nie jest w błędzie. „Długie rzuty były ważnym elementem tegorocznego sezonu Premier League”, powiedział ostatnio Jamie Carragher w programie Poniedziałkowe Dziennikarstwo. A statystyki to potwierdzają.
Korzystając z definicji długiego rzutu do pole karne jako takiego, który pokonuje 20 metrów, dane pokazują, że liczba takich podań na mecz prawie podwoiła się w tym sezonie, po stopniowym wzroście w poprzednich pięciu sezonach.
Faktycznie, ostatnią bramkę strzeloną w Premier League – późną głowę Ismaila Sarra w zwycięstwie Crystal Palace na wyjeździe z Aston Villą – zdobyto dzięki długiemu rzutowi do pola karnego od Jeffersona Lermy. Ale Palace nie są jedyni, którzy wykorzystują tę strategię.
Brentford od dawna są zwolennikami tej taktyki, a ich były szkoleniowiec Thomas Frank wykazał chęć kontynuacji tej pracy w Tottenhamie. W pierwszym weekendzie sezonu Premier League większość zespołów spróbowała długiego rzutu.
To istotna zmiana, wzrosła zaledwie do czterech podań w pierwszym weekendzie poprzedniego sezonu, według danych Opta. Duże pytanie brzmi, dlaczego to się dzieje. Lato to okres reasumpcji i analitycy zapewne zauważyli niezwykły sukces Brentfordu w tej dziedzinie.
Liczba spodziewanych goli z rzutów rożnych, według Twenty3, wzrosła dramatycznie nawet w poprzednim sezonie, aż o ponad 26 goli, wzrastając z około 10 goli w dwóch poprzednich kampaniach. Nie tylko długi rzut był używany, ale okazał się skuteczny.
Brentford byli mistrzami. Podczas gdy Palace zajmowali drugie miejsce, ze swoimi rzutami rożnymi tworzącymi szanse warte 2,63 gola, Dzicy Franka prowadzili wyraźnie, a ich rzuty owocowały spodziewanym wynikiem goli wynoszącym 8,75. To nieprzypadkowo pracowali z Thomasem Gronnemarkiem.
„Kiedy ludzie patrzą na te statystyki i szanse, jakie kluby tworzą z długich rzutów oraz na gole, jakie zdobywają z takich rzutów, wielu klubów mówi: „Oj, również powinniśmy robić długie rzuty”, mówi Gronnemark dla Sky Sports.
„Mógłbym powiedzieć, że byłem częścią tej zmiany”.
Wpływ Gronnemarka
Dunczyk był pierwszym trenerem rzutów rożnych, w Księdze Rekordów Guinnessa za swój własny długi rzut i od ponad 20 lat pracuje z zawodnikami. To Jurgen Klopp sprowadził go do Premier League, by pracował z Liverpoolem nad ich rzutami rożnymi.
Fokus tej pracy był inny – skupiał się na utrzymywaniu piłki po rzutach rożnych, co Gronnemark nazywa „szybkimi i sprytnymi” rzutami. Liverpool odmienił swoje rzuty rożne po jego przybyciu, to jeden z wielu drobnych wzrostów, które pomogły Kloppowi zdobyć przewagę nad konkurencją.
„W moim pierwszym sezonie, kiedy wygraliśmy Ligę Mistrzów, posiadanie piłki po rzutach rożnych pod presją wzrosło z 45,4 proc. do 68,4 proc., gdzie zawodnicy są już objęci. Zajmowaliśmy 18. miejsce – wyżej tylko od Swansea i Huddersfield – aż do numeru jeden”.
Ale przez trzy ostatnie sezony Premier League pracował z Brentfordem. Zajmowali czołowe miejsce w klasyfikacji spodziewanych goli z rzutów rożnych w każdym z tych sezonów. „Potrzebujesz światowej klasy wykonawcy długiego rzutu”, wyjaśnia. „Ale potrzebujesz także strategii”.
Długość rzutu jest kluczem
Gronnemark dodaje: „Głównym powodem dla zmian jest fakt, że widzimy z danych, że to działa. W świecie piłki nożnej ludzie widzą pewne dane i zmieniają zachowanie z powodu tych danych. Ale wiedza na temat jak być skutecznym jest zdecydowanie za mała”.
Dla Gronnemarka wielkość ma znaczenie. „Są gigantyczne różnice między rzutem do krawędzi pola 6-yardowego a rzutem na pierwszy słupek”, mówi. „A niektórzy z moich zawodników potrafią rzucać piłkę nawet na punkt karny lub dalej”. To otwiera możliwości.