Strona główna Nauka 30-letnia walka o to, ile liczb potrzebujemy do opisania rzeczywistości.

30-letnia walka o to, ile liczb potrzebujemy do opisania rzeczywistości.

42
0

Wszystko zaczęło się pewnym letnim popołudniem w 1992 roku na tarasie przed kantyną CERN. Gdybyś wtedy znalazł się w laboratorium fizycznym niedaleko Genewy, mogłeś usłyszeć rozmowy na temat nowego ogromnego akceleratora cząstek, który był planowany – maszyny, która zyskała nazwę Wielkiego Zderzacza Hadronów – lub projektu dzielenia się informacjami, na którym to polegała World Wide Web, który wystartował kilka miesięcy wcześniej. Ale tego konkretnego dnia toczyła się również dyskusja między trzema fizykami. Byli wśród nich Gabriele Veneziano, Włoch, który pomógł w wynalezieniu teorii strun; Lev Okun, radziecki naukowiec, który wymyślił termin „hadron” odnoszący się do cząstek składających się z kwarków; i Michael Duff, brytyjski teoretyk, który odegrał istotną rolę w opracowaniu jeszcze ambitniejszego kuzyna teorii strun, czyli teorii M. Rozmawiali o pozornie prostym pytaniu: ile liczb naprawdę potrzebujesz, aby opisać rzeczywistość? Veneziano niedawno wysunął pomysł, że jeśli teoria strun jest prawdziwa, natura zawierałaby tylko dwie fundamentalne stałe. Okun się nie zgadzał. Trzy, upierał się, to absolutnie minimalna ilość, jaką potrzebuje szanująca się teoria. Duff obrzucał ich obu kpinami. Dla niego odpowiedź była oczywiście zero.

Ta rozmowa kawiarniana przerodziła się w debatę trwającą dziesięciolecia, która zaprowadziła trójkę fizyków w głąb intelektualnych wód. W końcu, zapytać, ile liczb potrzebujemy, aby właściwie zdefiniować wszechświat, to zapytać, z czego naprawdę składa się jego prawdziwa natura. Debata wciąż wywołuje wiele zastanowienia do dzisiaj. Nawet niedawno nowa grupa badaczy wmieszała się i dała własną niespodziewaną odpowiedź na to trwające pytanie. (Ciekawy wzrost wątpliwości od 1992 roku do dziś – dowód na znaczenie zagadnienia, kontynuacja i analiza problemu przez inne grupy naukowców.)