Strona główna Aktualności Traktowani jak mięso: Rumuni doświadczają przemocy, złamanych obietnic w holenderskim przemyśle.

Traktowani jak mięso: Rumuni doświadczają przemocy, złamanych obietnic w holenderskim przemyśle.

38
0

Rozpowszechnione nadużycia

Wokół rzeźni w Den Bosch, miasta na południu Holandii, unosi się zapach surowego mięsa. W tej placówce za szarymi bramami 54-letnia Micsunica Bradu kiedyś pracowała przy taśmie produkcyjnej, pakując mięso, gdy to przesuwało się wzdłuż taśmy transportującej.

“Bolało mnie ramię tak bardzo, że chciałam płakać, łzy spływały mi po twarzy, ale nie mogłam nic zrobić,†wspominała. “Musiałaś milczeć, bo obserwowali cię z końca linii jak policjanci.â€

W lecie 2023 roku Bradu zatrudniono w RMS Reyhan, holenderskiej agencji pracy tymczasowej dostarczającej personel do rzeźni. Twierdzi, że została zwolniona w listopadzie 2023 roku z dwugodzinnym wyprzedzeniem.

Dlaczego? Odmówiła przeprowadzki z jednego z mieszkań RMS Reyhan na kempingu w Dordrecht do zatłoczonego mieszkania w Den Bosch, miejsca, które opisała jako “brudne, pełne szczurówâ€. Mieszkanie na kempingu zostało jej przekazane w zniszczonym stanie, ale spędziła tygodnie na sprzątaniu, malowaniu fasady, nawet przycinaniu trawy. Gdy zaczęło przypominać dom, nakazano jej opuszczenie lokalu.

Ale to, co ją jeszcze bardziej zaskoczyło, to kiedy pojawiła się w siedzibie firmy, aby odebrać pozostałe wynagrodzenie, powiedziano jej, że nigdy nie była zatrudniona przez RMS Reyhan.

“Zadzwoniłam na policję trzy razy z rzędu i powiedziałam, że potrzebuję pomocy. Nawet wysłałam im moją lokalizację,†mówi. “Co myślisz, co się stało? Nic. Ani słowa! Nikt nie przyszedł.â€

Myślał, że go filmuję. Powoli podszedł do mnie, splunął, zerwał mi telefon i rozbil go na kawałki.

Bradu znosiła miesiące ciężkiej pracy, ale to, co nastąpiło, wciąż ją boli. Po konfrontacji w biurze, skontaktowała się wideo z córką i pamięta, jak Askin Reyhan, właściciel agencji, zobaczył ją trzymającą telefon.

“Myślał, że go filmuję. Powoli podszedł do mnie, splunął, zerwał mi telefon i rozbil go na kawałki,†powiedziała.

Gdy zapytano telefonicznie o komentarz, Reyhan zaprzeczył oskarżeniom.

Dla Bradu jej sprawy nie skończyły się tam. Została umieszczona w zatłoczonym vanie i powiedziano jej, że zawiezie ją z powrotem do Rumunii. Podróż rozciągnęła się na niemal 2000 kilometrów: dwa dni podróży, dwie osoby ściśnięte na siedzeniu. Jednak, zamiast dotrzeć do wyznaczonego celu, kierowca obrał nieoczekiwaną trasę i zostawił ją opuszczoną niemal 200 kilometrów od domu.

Bradu i Goian nie są jedynymi ofiarami przemocy wobec robotników migrujących w Holandii. Podobne przypadki jak ich wciąż wychodzą na jaw. We wrześniu 2024 roku, 34-letni rumuński pracownik, Iulian Terchila, został brutalnie zaatakowany przez koordynatora agencji rekrutacyjnej, Roberta Spataru, oraz pięciu innych, rzekomo w związku z drobnym konfliktem z współlokatorami. Biżurowany kijami bejsbolowymi, Terchila został wyrzucony do samochodu i porzucony na dworcu kolejowym w Eindhoven.

Za historiami fizycznej przemocy kryje się jeszcze jedna rzeczywistość: rumuńscy migranci pracujący na wyjściu często znoszą złe warunki pracy i życia. Zależni od pracodawców zarówno w kwestii dochodu, jak i zakwaterowania, stają się szczególnie podatni na wyzysk i nadużycia.

W latach 2020-2021 Inspekcja Pracy w Holandii zgłosiła, że ponad dwie trzecie bardzo narażonych pracowników zatrudnionych przez agencję pracy w branży nisko płatnej to Rumuni. Trend jest najbardziej zauważalny w branży mięsnej, gdzie niestabilne umowy oferują niewielką ochronę.

“Strata pracy często oznacza utratę domu, co pozostawia cię na ulicach,†mówi Petra Bolster, pełniąca obowiązki wiceprezydenta Federatie Nederlandse Vakbeweging (FNV, Holenderskiej Konfederacji Związków Zawodowych). “Naszym zdaniem, jest niewielu pracodawców, którzy postępują zgodnie ze standardami.â€

Według Mariana Raicu, agencje pracy nie okazują dużego zrozumienia dla zdrowia czy potrzeb rodzinnych pracowników.

Podzielił się przypadkiem Danieli Z., 24-letniej pracownicy z Rumunii, która twierdzi, że – będąc w ósmym miesiącu ciąży – została eksmitowana przez agencję. Mówi, że otrzymała jedynie pięciodniowe wypowiedzenie po nieobecności w pracy z powodu wizyty u lekarza.

Bolster twierdzi, że “brakuje przepisów chroniących te osoby [robotników migracyjnych]â€, rysując posępny obraz, w którym egzekwowanie prawa pracy jest słabe, a kary za złe traktowanie sprowadzają się do niewielkich grzywien – kosztów, które pracodawcy mogą łatwo znieść. “Szanse na to, że zostaniesz złapany [za złe traktowanie pracowników] są małe. A nawet jeśli tak się stanie, zapłacisz karę, a i tak przyniesie to więcej pieniędzy niż koszt zmiany modelu biznesowego,†mówi.

Jednym z głównych problemów, według Bolster, jest brak informacji dostarczanej robotnikom. Twierdzi, że konieczne jest wprowadzenie dalszych przepisów, które nakazują pracodawcom w pełni wyjaśnić wszystko wykonawcom. “Większość robotników migracyjnych nie zdaje sobie nawet sprawy ze swoich praw,†tłumaczy.

Robotnicy szybko wpadają w pułapkę umów napisanych w języku niderlandzkim. “Zanim się obejrzą, zapisują się na wycieczkę autobusem [do Holandii], o której nie wiedzieli, że muszą za nią zapłacić,†dodaje. Albo odkrywają, że to, co wydawało się atrakcyjną minimalną pensją, szybko znika z powodu potrąceń za mieszkanie, nawet do 150 euro tygodniowo za łóżko. Nawet drobne niezręczności, jak zostawienie słoika masła orzechowego w części wspólnej, mogą spowodować grzywny w wysokości 25 lub 50 euro od pracodawcy.

“Jako związek zawodowy, wymuszamy zmiany, mimo że istnieje wiele lobbowania korporacyjnego i braku woli politycznej,†mówi Bolster. “FNV wytycza kierunek i sprawia, że społeczeństwo jest świadome tych problemów, poza tym dążymy do lepszej regulacji i zgodności z nią.â€

W celu poinformowania robotników migracyjnych o ich prawach, kilka lat temu rząd holenderski uruchomił Brabant Migratie Informatiepunt (BMIP). Lokalna inicjatywa przyczyniła się do rozwoju krajowego projektu Work in NL, który jest wspierany milionami euro z funduszy publicznych. Idea była jasna: zapewnienie wielojęzycznej pomocy robotnikom w wielu kwestiach, od wyjaśniania ich umów o pracę po zarządzanie kryzysami, takimi jak wypadki czy nadużycia.

Dla Raicu, realizacja BMIP była słaba. Przypomina podróż do Bredy, w której “tzw. biuro†mające pomóc migrantom okazało się jedynie stanowiskiem w budynku urzędu miejskiego, gdzie ktoś wręczał broszury.

Obecnie, w 2025 roku, Raicu ostrzega, że sytuacja wciąż się pogarsza. “Rumuni wciąż nie wiedzą, gdzie się zarejestrować w urzędzie miasta, co zrobić w przypadku eksmisji czy jak zgłosić wypadek przy pracy.â€

Niemniej jednak, Henry Stroek, obrońca Narodowego Związku Zawodowego Chrześcijańskiego (CNV), opisuje krajobraz prawny, w którym określenie pracodawcy jako “wyzyskującego†niesie za sobą ogromne ryzyko. “Rzadko korzystam z terminu ‘wyzysk' ze względu na bardzo dużą odpowiedzialność prawną,†wyjaśnia. “W momencie, gdy połączę to z pracodawcą, mam natychmiast złożoną skargę o zniesławienie.â€

Według Stroeka, przypadki nadużyć ekonomicznych (od niskich pensji i nieopłaconych godzin pracy po zawyżone opłaty za mieszkanie) rutynowo są odrzucane jako “zbrodnie ekonomiczne†w Holandii. A to, zauważa, kontrastuje z sąsiednią Belgią, gdzie prawo jest bardziej zdecydowane. Stroek ubolewa, że tylko raz w roku może być uznane, że dany przypadek stanowi wyzysk kryminalny, pozostawiając po sobie ślad cierpienia.

link źródłowy