Strona główna Aktualności Nie, rzeka Wisła w Polsce nie wysycha – ale narażona jest na...

Nie, rzeka Wisła w Polsce nie wysycha – ale narażona jest na coraz większe zagrożenia środowiskowe

20
0

Utrzymaj nasze wiadomości wolne od reklam i murów płatnych, dokonując darowizny na poparcie naszej pracy!

Notes from Poland prowadzone są przez niewielki zespół redakcyjny i są publikowane przez niezależną, non-profitową fundację, która finansowana jest ze składek naszych czytelników. Nie moglibyśmy robić tego, co robimy, bez Państwa wsparcia.


By Wojciech Kościałkowski

Od sierpnia praktycznie nie minął dzień, bez żeby polskie media nie podawały alarmujących nagłówków o wysychającym najdłuższym rzece Polski, Wiśle.

Mimo że w wrześniu jej poziom wód faktycznie osiągnął rekordowo niski poziom zaledwie 4 cm w jednej ze stacji pomiarowych w Warszawie, tego rodzaju raporty w dużej mierze nie wyjaśniły, co oznacza ta liczba w praktyce i jakie czynniki stoją za niepomyślnym stanem rzeki.

Wiśla nie jest bliska wyschnięcia. Jednak kombinacja ocieplającego się klimatu, słabego zarządzania wodami oraz komercyjnej eksploatacji stwarza zagrożenie dla rzeki, będącej głównym źródłem wody dla mieszkańców Warszawy, wielu innych miast i miejscowości oraz cennego ekosystemu, który stanowi siedlisko ptaków migracyjnych oraz chronionych gatunków takich jak bóbr.

Przebieg Wiśły o długości 1 047 kilometrów w całości znajduje się w Polsce. Przepływa przez Kraków, drugie co do wielkości miasto Polski i ważny cel turystyczny, a następnie przechodzi przez Warszawę, nim uchodzi do Morza Bałtyckiego w historycznym Gdańsku.

Chociaż jest to rzeka o dużym przepływie, to do tej pory prawie nie była poddawana ingerencji człowieka, co stanowi wyjątkową sytuację w Europie, gdzie rzeki często są sztucznie „regulowane” poprzez takie działania, jak prostowanie koryta i umocnienie brzegów. W Warszawie, jej prawy brzeg pozostawiono w naturalnym stanie i jest częścią unijnego programu ochrony Natura 2000.

W 2023 roku Klub Przyrodników, organizacja pozarządowa, zaproponował utworzenie parku narodowego wzdłuż 120-kilometrowego odcinka Wisły między Warszawą a Płockiem, co dałoby jej najwyższy stopień ochrony przyrodniczej i zachowałoby duże obszary ekologicznie wartościowych.

Jednakże utworzenie takiego parku pozostaje odległym celem, ponieważ surowe przepisy zablokowały tworzenie nowych parków narodowych w Polsce przez niemal 25 lat. Pilniejsze są natomiast wyzwania stojące przed rzeką, które odzwierciedlają szerszy kryzys środowiskowy.

Od tygodni poziomy wody przy stacji pomiarowej na bulwarach wislanej — położonej niedaleko Centrum Nauki Kopernik w centrum Warszawy — nie przekraczały 15 cm. 3 września poziom spadł do rekordowego minimum 4 cm.

Chociaż jest to zmartwienie, ta liczba potrzebuje kontekstu, i to właśnie wtedy sytuacja staje się bardziej niepokojąca, twierdzą eksperci.

„To, co obserwujemy w rzece, to właśnie efekt końcowy, będący wynikiem wielu czynników, z których najważniejszym jest zmieniający się klimat„, mówi Paweł Rowiński, Dyrektor Instytutu Geofizyki Polskiej Akademii Nauk (PAN).

„Musimy pamiętać, że zimy teraz niemal nie przynoszą już śniegu. Oznacza to, że nie mamy już naturalnego rezerwuaru wody, jaki dostarcza śnieg. W efekcie zaczynamy każdy nowy sezon z pogłębiającymi się deficytami wody„, dodaje Rowiński.

Niewielka lub brak śniegu zimą oznacza, że mniej wody przedostaje się do ziemi wiosną, obniżając poziom wód gruntowych, będących głównym źródłem polskich rzek. To z kolei naraża mniejsze rzeki na wysychanie.

„Te rzeki kurczą się, najpierw tracą przepływ przy źródle lub ujściu, a potem wzdłuż całego swojego biegu„, tłumaczy Daniel Petryczkiewicz, fotograf i aktywista, który walczył o silniejsze ochrony rzeki Małej, mało istotnego cieku wód na południe od Warszawy, której w jego ocenie wyschły już od lipca.

W warunkach normalnych Mała miała karmić Jeziorkę, dopływ Wiśły. Ale gdy dopływy wysychają, dotknięta jest także Wiśla. Spadek poziomu wód gruntowych wpływa na wszystkie rzeki w zlewni Wisły, która obejmuje około połowy Polski.

„Wiśle poświęca się całą uwagę, ale to, co naprawdę obserwujemy, to wynik zapadania się całej jej zlewni„, dodaje Petryczkiewicz.

 

„Stacja pomiarowa pokazuje poziom wód w jednym punkcie. Jeśli uzyskujesz więcej podobnie niskich pomiarów, to jest alarmujące„, mówi Rowiński. „Jeśli dodatkowo zauważysz, że przepływ wody jest mniejszy niż średni wynik długoterminowy, to ukazuje się obraz, że coś nie jest w porządku z rzeką jako całością.„

Rowiński wyjaśnia, że pomiar 4 cm we wrześniu nie oznaczał głębokości rzeki, a jedynie ilość wody względem stałego poziomu zerowego stacji blisko dna rzeki. „Musisz zestawić to z danymi dotyczącymi przepływu wód, aby uzyskać klarowniejszy obraz sytuacji„

Na początku września Wisła w centralnej Warszawie przepływała około 150 metrów sześciennych wody na sekundę, znacznie poniżej długoterminowej średniej niskiej wartości 220.

Według radnego miasta Warszawy Jana Mencwela, dekady nieregulowanych wydobycia piasku również odcisnęły swoje piętno. Od lat powojennych z rzeki zostało wydobyto miliony ton, najpierw na potrzeby odbudowy Warszawy – gdzie 85% budynków zostało uszkodzonych lub zniszczonych podczas II wojny światowej – a teraz głównie dla nieruchomości i infrastruktury.

„Ok. trzech milionów ton piasku wydobywa się rocznie z Wisły, obniżając dno rzeki i, w efekcie, poziom wody„, mówi Mencwel.

Zmieniające się wzorce opadów deszczu pogłębiają problem. Pomimo że Polska w ciągu ostatnich 30 lat nadal otrzymuje mniej więcej takie same roczne opady deszczu, regularne deszcze zostały zastąpione gwałtownymi ulewami, które ziemia nie jest w stanie wchłonąć i zatrzymać jako wodę gruntowa.

Rozwój urbanistyczny, który zastępuje obszary zielone powierzchniami zabudowanymi, jeszcze bardziej przyspiesza odpływ wody. Ekstremalne opady deszczu teraz powodują gwałtowne powodzie. We wrześniu 2024, południowo-zachodnia Polska dotknęły takie powodzie. W Warszawie, rekordowa ilość deszczu spadła 19-20 sierpnia ubiegłego roku, kiedy w ciągu kilku godzin spadło prawie 120 milimetrów, czyli dwukrotnie więcej niż średnia miesięczna.

Niezależnie od intensywności opadów, wyższe temperatury przyspieszają parowanie, co sprawia, że Polska traci wodę mimo wszystko, twierdzą klimatolodzy. „Klimat Polski ociepla się co najmniej o 2,1 stopnia Celsjusza od lat 50-tych„, mówi Szymon Malinowski, fizyk atmosferyczny z Uniwersytetu Warszawskiego.

Ostatnie dane z państwowego instytutu meteorologicznego IMGW, obejmujące ubiegłoroczny ciepły sezon od maja do października, pokazują, że większość Polski miała głęboko negatywny bilans klimatyczny wody — miara porównująca opady deszczu z utratą wody przez parowanie i transpirację roślin.

W ubiegłym roku deficyty wody sięgały ponad 400 milimetrów wzdłuż wschodniej granicy Polski z Litwą, Białorusią i Ukrainą, a także w obszarach centralnych, w tym w Warszawie.

Brak wody wpływa na ekosystemy, rolnictwo i gospodarstwa domowe. Każdego lata pojawia się coraz więcej miejscowych ograniczeń w stosowaniu wody. Jako przykład może posłużyć miasto Mszana Dolna, które w sierpniu zakazało korzystania z wody z kranu w nocy, choć zakaz został już odwołany.

Wiśla nadal płynie i zapewnia wodę około 2,5 miliona mieszkańcom Warszawy. Ale retencja wody musi stać się priorytetem, w przeciwn