W czwartek, 18 grudnia prezydent Karol Nawrocki zawetował trzy projekty ustaw rządowych. W ten sposób przekroczył symboliczny punkt przełomowy.
Oznacza to, że po czterech i pół miesiąca od objęcia urzędu Nawrocki zawetował 20 ustaw przyjętych przez parlament, wyprzedzając 19 weta wydanych przez swojego poprzednika, Andrzeja Dudę, przez całe dziesięcioletnie kadencję.
W obecnym tempie Nawrockiego z jednym wetem co 6,7 dni średnio, przekroczy on rekord weta prezydenckiego Polski – Aleksandra Kwaśniewskiego, który skorzystał z tej władzy 35 razy w ciągu dziesięciu lat – do końca marca 2026 r.
Tymczasem Nawrocki zgłosił także niespotykaną liczbę własnych projektów ustaw do parlamentu – do tej pory 14 – dotyczących różnych kwestii, od cen energii i finansowania opieki zdrowotnej po prawa zwierząt i świadczenia dla uchodźców ukraińskich.
W wielu przypadkach Nawrocki łączył obydwie uprawnienia: weta rządowego projektu ustawy, a następnie proponując lepszą alternatywę według siebie.
Wszystko to pokazuje, jak Nawrocki stara się zdefiniować prezydenturę Polski, stanowisko dotąd uznawane głównie za symboliczną rolę reprezentacyjną.
Naciska na każdy limit prezydenckiej władzy, starając się stworzyć coś zbliżonego do systemu półprezydenckiego, w którym odpowiedzialność za rządy jest dzielona pomiędzy premiera i prezydenta.
W ten sposób Nawrocki chce również ustanowić się jako lider prawicowej opozycji w Polsce, stając w opozycji do rządu premiera Donalda Tuska w sposób, którego partia narodowo-konserwatywna Prawo i Sprawiedliwość (PiS), która poparła kandydaturę Nawrockiego, nie może zrobić dzięki swojej mniejszości parlamentarnej.
Czy to działa? Jak dotąd, tak, w dużym stopniu – chociaż pozostają duże pytania dotyczące tego, jaka jest ostateczna strategia Nawrockiego i czy te taktyki pozwolą mu osiągnąć cel.
Początkowo wiele badań wskazywało, że publiczność była pod wrażeniem tego nowego, bardziej asertywnego prezydenta. W połowie września sondaż United Surveys dla portalu Wirtualna Polska wykazał, że 57,5% respondentów pozytywnie oceniało prezydenturę Nawrockiego, a tylko 32,9% negatywnie.
Pod koniec listopada regularny sondaż dotyczący zaufania do polityków przeprowadzony przez agencję IBRiS dla portalu Onet wykazał, że Nawrocki wskoczył na szczyt rankingu, z zaufaniem na poziomie 51,8%, trzecim najwyższym wynikiem zanotowanym dla jakiegokolwiek polityka.
W ubiegłym tygodniu sondaż SW Research dla Rzeczpospolitej zapytał, kogo Polacy uważają za lidera prawicy w swoim kraju. Nawrocki zajął pierwsze miejsce, z wynikiem 28,9%, wyprzedzając przewodniczącego PiS Jarosława Kaczyńskiego (19%), który przez ostatnie dwie dekady był czołową postacią na polskiej prawicy.
Jednak sondaże wskazują także na trzy wyraźne zagrożenia dla Nawrockiego.
Po pierwsze, że publiczność może zacząć się zniecierpliwiać ciągłym oporem. W tym miesiącu inny sondaż SW Research dla Rzeczpospolitej wykazał, że 44,1% uważa, że Nawrocki „nadużywa swojej władzy weta”, podczas gdy 39,6% stwierdziło, że „stosuje ją odpowiednio”.
Nawrocki w szczególności zdaje się przegrać bitwę narracyjną dotyczącą dwóch ostatnich wetów – ustawy zakazującej przywiązywania psów i wprowadzenia regulacji rynku kryptowalut.
Dwa sondaże tego miesiąca wykazały, że większość publiczności nie aprobowała wetu dotyczącego przywiązania psów. Rząd oskarżył Nawrockiego o zagrażanie bezpieczeństwu narodowemu poprzez wetową regulację kryptowalut.
Drugie, konfrontacja Nawrockiego z rządem wydaje się wzmacniać Tuska, doświadczonego i sprawnego polityka, który nie ceni sobie nic bardziej niż pojedynku jeden na jeden – wcześniej tak często z Kaczyńskim, a teraz z Nawrockim.
Po tym, jak Nawrocki pokonał kandydata Tuska na prezydenta, Rafała Trzaskowskiego, pojawiały się pytania, czy premier może być zmuszony do odejścia ze stanowiska. Ale Tusk wydaje się ożywiony i zakończył wszelkie spekulacje na temat swojego przywództwa.
Od sierpnia średni wynik sondaży jego centrowej partii Koalicji Obywatelskiej (KO) wzrósł z nieco poniżej 30% do ponad 32%, według agregatora E-wybory. Tymczasem PiS, który mógł mieć nadzieję na poparcie dzięki zwycięstwu Nawrockiego, spadł z 30% do około 26% w tym samym okresie.
To wskazuje na trzecie pytanie – i potencjalne zagrożenie – dla Nawrockiego. Jego sukces zdaje się docierać kosztem PiS. Podczas gdy Duda był wyraźnie człowiekiem PiS – często szyderczo nazwany „piórem Kaczyńskiego” – Nawrocki, który nigdy wcześniej nie startował do żadnego urzędu przed tym rokiem, nie jest związany z żadną partią.
Oficjalnie ubiegał się o urząd prezydenta jako niezależny, choć z poparciem PiS, i w trakcie kampanii flirtował z prawicą radykalną i zajmował stanowiska sprzeczne z PiS – na przykład, swoje twarde stanowisko w kwestiach dotyczących Ukrainy, włącznie z przeciwnością do jej członkostwa w NATO i UE.
Jak napisałem po niezwykłym zwycięstwie Nawrockiego w wyborach prezydenckich, jego prezydentura stwarza duże wyzwania dla PiS. Jak dotąd, partia boryka się z nimi. Obecnie tkwi w walkach wewnętrznych, niektóre z nich przerodziły się w publiczne obelgi, gdy wysocy działacze krytykują się nawzajem.
Jedną z przyczyn tego jest fakt, że Nawrocki efektywnie uczynił siebie jedyną opozycją, odciągając uwagę od PiSu.
W międzyczasie, jego silna prawicowa pozycja w wielu kwestiach nasiliła napięcia między umiarkowanymi i skrajnymi frakcjami w PiS. Nawołują nawet do niedawnych plotek o Mateuszu Morawieckim, relatywnie umiarkowanym polityku, który pełnił funkcję premiera od 2017 do 2023 roku, opuszczając PiS całkowicie i próbując stworzyć własną formację centroprawicową.
Nawet jeśli takie plotki są przesadzone, opozycja prawicowa staje się coraz bardziej rozdrobniona. W miarę spadku poparcia dla PiS, radykalno-prawicowa Konfederacja Polskiej Korony (KPP) Grzegorza Brauna wzrosła do około 7% poparcia, podczas gdy skrajno-prawicowa Konfederacja (Konfederacja) oscyluje w okolicach 12%.
Nawrocki otwarcie zabiegał o przywódców i wyborców Konfederacji podczas swojej kampanii prezydenckiej i również pozytywnie odniósł się do niektórych postulatów Brauna, co ostatecznie zaowocowało poparciem lidera radykalnej prawicy w drugiej turze wyborów.
Jeśli celem Nawrockiego jest stanie się nowym czołowym przedstawicielem polskiej prawicy, jak na razie mu się to udaje. Jednak jeśli chce również zdjąć rząd Tuska w wyborach parlamentarnych w 2027 roku i doprowadzić do władzy nowy rząd, z którym będzie bardziej zbieżny, istnieją oczywiste zagrożenia związane z jego obecnym podejściem.
Jego opór może dalej wspierać Tuska, którego KO może wyjść silniejsze z wyborów w 2027 roku (warto pamiętać, że faktycznie zajął drugie miejsce za PiS w 2023 roku, lecz zdołał zdobyć władzę jako część szerokiej koalicji, która od tego czasu była trudna do zarządzania).
To da Tuskowi pierwszy strzał w formowaniu następnego rządu. Nawet jeśli mu się to nie uda, rząd koalicyjny prowadzony przez PiS, jaki powstanie, może być niestabilny ze względu na obecną fragmentację na prawicy.
PiS różni się znacząco od Konfederacji i KPP w wielu kwestiach i nie będą sobie komfortowo towarzyszyć. Kiedy w latach 2005-2007 PiS rządził z dwoma mniejszymi, skrajnie populistycznymi partiami, Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin, było to receptą na niestabilność, która ostatecznie doprowadziła do przedterminowych wyborów, które przyniosły władzę Tuska.
W pierwszych miesiącach jego kadencji, Nawrocki skutecznie ustanowił siebie jako alternatywny ośrodek władzy dla rządu Tuska. Jednak w pewnym momencie może być zmuszony zdecydować, czy zrezygnować z niektórych korzyści, jakie to niesie jego osobistemu wizerunkowi politycznemu i skoncentrować się raczej na szerszym celu pomocy stabilnemu i skutecznemu rządowi prawicowemu w zdobyciu władzy w 2027 roku.







