Rano przed identyfikacją Donji Petrovici są otoczeni mgłą. Saponja mówi, że nie mogła spać.
„Czuję, że zemdleję,” mówi, gdy przygotowuje się do identyfikacji w Banja Luce, około 150 kilometrów stąd.
W drodze do Banja Luki wyjaśnia, że po identyfikacji zadzwoni do rodziny i przyjaciół, aby poinformować ich o pogrzebie. Myśli, że przyjadą z całego kraju i nie tylko. Przez większość drogi jest głównie cicho.
„Wszystko w porządku. Trochę lepiej niż rano po przebudzeniu. Przyniosłam lemoniadę, ale nie będę jej potrzebować. Jestem odważna,” mówi cicho, gdy jej mąż, Goran, prowadzi samochód.
W okolicy Banja Luki w pobliżu Instytutu Medycyny Sądowej, gdzie ma się odbyć identyfikacja, córka Dragomira Bursaca, Vera Zivkovic, która także ma przyjść na identyfikację, spotyka się z resztą rodziny.
Bożidar Knezevic z Instytutu Spraw Zaginionych osób z Bośni i Hercegowiny towarzyszy rodzinie podczas identyfikacji. Zwłoki Bursaca są przechowywane na piętrze poniżej instytutu. Rodzina nie zobaczy ich. Mówią, że nie mają siły. Saponja i Vera Zivkovic uważają, że lepiej tak, aby nie był to ostatni obraz, jaki mają swojej ukochanej osoby.
Podczas gdy Saponja i Zivkovic czekają na przedstawiciela Prokuratury Państwowej, aby przeprowadził oficjalną procedurę, policjanci zbierają dane osobowe od rodziny i obecnych przy identyfikacji osób.
Mimo że BIRN uzyskał zgodę od prokuratury państwowej, która zarządza identyfikacjami, aby obserwować proces, ostatecznie nie było to dozwolone.
Po zakończeniu identyfikacji, w domu Zivkovic, wyjaśniła, co się wydarzyło. Podczas identyfikacji powiedziano im, że znaleziono zwłoki Bursaca i innych osób w dziurze w Livnie, która była zaminowana. Kamienie zawaliły się na kości.
Zivkovic powiedział, że jego czaszka została pochowana razem z resztkami innej osoby, i że konieczne jest wykonanie dalszych prac DNA, aby połączyć wszystkie jego zwłoki. Nadal nie jest jasne, jak trafił do Livna podczas wojny w Bośni.
„Powiedzieli, że możemy go odebrać i zorganizować pogrzeb. Podpisaliśmy te dokumenty, wyraziliśmy zgodę,” powiedziała Saponja.
„Zapytali, czy chcemy zobaczyć zdjęcia. Lekarz powiedział, że to jest przerażające i że by nie zasugerował. Nie mogliśmy. Nawet pytano nas, czy chcemy spojrzeć na szkielet – również tego nie byliśmy w stanie zrobić,” dodała.
Po identyfikacji w Instytucie Medycyny Sądowej Saponja powiedziała, że wszystko stało się dla niej łatwiejsze.
„Kiedy wchodziłam, miałam uczucie, że się zawalę. Teraz jest dla mnie łatwiej. Teraz wiemy, że go pochowamy, że to się skończy,” wyjaśniła.
Trzy dni po identyfikacji Dragomir Bursac został pochowany we wsi Bursaci. Na pogrzeb przybyli rodzina i przyjaciele z krajów byłej Jugosławii.
Po ponad 30 latach – w przeciwieństwie do tych, którzy wciąż poszukują swoich bliskich – jego rodzina przynajmniej teraz ma miejsce, gdzie mogą pójść i zapalić świeczkę na jego pamiątkę.





