Strona główna Aktualności Demokracja dekoder: Fico śmieje się z tyranem w Pekinie

Demokracja dekoder: Fico śmieje się z tyranem w Pekinie

9
0

Węgrzy nadal silnymi zwolennikami UE; Fidesz skierowany przeciwko rzekomym planom podatkowym opozycji

Mimo nieustającej propagandy rządowej atakującej UE, Węgrzy pozostają silnymi zwolennikami bloku. W tym tygodniu opublikowane badanie Eurobarometru, oparte na danych zebranych w maju, wykazało, że 80 procent Węgrów uważa, że UE powinna działać bardziej zjednoczona w radzeniu sobie z globalnymi wyzwaniami. Ponadto 82 procent uważa, że UE powinna być wyposażona w więcej narzędzi, aby skutecznie reagować na takie wyzwania. Co ciekawe, Węgrzy przytakują wiązaniu transfery finansowe UE z warunkami rządzenia prawem – polityka, która negatywnie wpłynęła na Węgry w ostatnich latach, pozbawiając kraj miliardów takich funduszy. Imponujące 82 procent respondentów (tylko 3 punkty mniej niż średnia UE) uważa, że transfery finansowe powinny być uzależnione od tego, czy rządy szanują rządy prawa i zasady demokratyczne, podczas gdy tylko 17 procent sprzeciwia się temu pomysłowi. Gdzie Węgrzy nieco różnią się od średniej UE, to ich oczekiwaniach wobec unii. Ich priorytety są bardziej skupione na dobrobycie gospodarczym, konkurencyjności i bezpieczeństwie żywności, a nie na kwestiach bezpieczeństwa i obrony. Co ciekawe, migracja już nie znajduje się wśród ich głównych zmartwień. Ogółem 45 procent Węgrów ma pozytywny obraz UE, podczas gdy 42 procent ma neutralne podejście – co może być efektem propagandy Orbana. Niemniej jednak, 75 procent przyznaje, że Węgry skorzystały na członkostwie w UE. Na pytanie w jaki sposób, najczęstszą odpowiedzią było, że stworzyło to nowe możliwości zatrudnienia dla Węgrów – prawdopodobnie odnosząc się do pracy za granicą.

Rządząca partia Fidesz desperacko próbuje zidentyfikować piętę Achillesową swojego rywala, nadchodzącej partii Tisza Petera Magyara, i niedawno skupiła się na jej rzekomej polityce podatkowej. Związane z rządem Index.hu opublikowało dokument twierdzący, że partia opozycyjna planuje ponownie wprowadzić podatek progresywny zamiast obecnie obowiązującego podatku od dochodów o stałej stawce, co doprowadziłoby do podwyżek podatków dla większości pracowników otrzymujących wynagrodzenie. Chociaż oficjalnie jeszcze na wakacjach, premier Viktor Orban zaczął już siać strach wokół tzw. „podatku Tisza”, twierdząc, że znacząco zwiększyłby podatki dochodowe dla klasy średniej. Partia opozycyjna czuła się zmuszona do odpowiedzi, publikując kontrdokument, który pokazuje, że proponowana reforma podatkowa faktycznie obniżyłaby podatki dla pracowników otrzymujących minimalne wynagrodzenie z obecnego 15 procent do 9 procent, podczas gdy obecny poziom pozostałby dla klasy średniej i wyższej klasy średniej. Jednocześnie partia proponuje wprowadzenie specjalnego 1-proc. podatku od bogactwa dla osób z aktywami powyżej 5 miliardów forintów (12,7 miliona euro). Według obliczeń partii, dochody z tego podatku od bogactwa zrekompensują stratę spowodowaną cięciami podatkowymi dla osób o niższych dochodach, chociaż eksperci twierdzą, że pobranie tego podatku od najbogatszych (często związanych z Fideszem) będzie wyzwaniem. Dyskusję intensyfikował przeciek nagrania rozmowy, w której uczestniczył poseł do PE i wiceprzewodniczący Tisza, Zoltan Tarr, który powiedział na zamkniętym spotkaniu: „Najpierw musimy wygrać wybory, a potem możemy rozmawiać o wszystkich naszych projektach.” Media kontrolowane przez Fidesza uznały to za przyznanie, że podwyżki podatków są na horyzoncie.

link źródłowy