Strona główna Aktualności Rozkwitający przemysł kosmiczny Polski pomaga jej stawać się graczem europejskim

Rozkwitający przemysł kosmiczny Polski pomaga jej stawać się graczem europejskim

13
0

Zachowaj nasze wiadomości wolne od reklam i płotów, dokonując darowizny, aby wesprzeć naszą pracę!

Notes from Poland jest prowadzony przez mały zespół redakcyjny i jest publikowany przez niezależną, non-profitową fundację finansowaną ze zbiórek od naszych czytelników. Nie możemy robić tego, co robimy, bez Twojego wsparcia.


Przez Wojciech Brzeziński

W czerwcu wstrząsnął Florydą odgłos wznoszącej się na niebo rakiety Falcon 9. Wewnątrz kapsuły SpaceX Dragon siedział Sławosz Uznański-Wiśniewski, pierwszy kosmonauta Polski od prawie pół wieku.

Odkąd w 1978 roku Mirosław Hermaszewski odbył lot na radziecką misję na stację kosmiczną Salyut, żaden Polak nie był w kosmosie. „Prawie dwie generacje czekały na ten moment” – oznajmił Krzysztof Paszyk, ówczesny minister rozwoju Polski.

Gdy Uznański unosił się do ISS w ramach misji IGNIS, Polacy mieli przed oczami konkretne dowody, że ich kraj dołączył do ekskluzywnego grona państw posiadających zdolności kosmiczne. Podczas dwutygodniowego pobytu astronauta przeprowadził 13 eksperymentów naukowych opracowanych przez polskich badaczy, począwszy od testowania algorytmów sztucznej inteligencji w mikrograwitacji, aż po badanie wpływu lotów kosmicznych na psychikę człowieka.

“Misja IGNIS dowodzi, że Polska nie jest już tylko uczestnikiem w globalnych misjach kosmicznych, ale współtwórcą, – powiedziała Marta Ewa Wachowicz, szefowa Polskiej Agencji Kosmicznej (POLSA).

Dla kraju, którego rola w kosmosie długo sprowadzała się do budowy komponentów dla innych, było to kamieniem milowym i najjaśniejszym znakiem, że szybko rozwijający się przemysł kosmiczny Polski faktycznie sięga gwiazd.

Od kosmicznego obserwatora do rosnącego gracza w kosmosie

Po zimnej wojnie aktywność kosmiczna Polski była skromna i chaotyczna. Instrument badawczy tutaj, podwykonawstwo na europejskim satelicie tam.

Prawdziwy zwrot przyszedł w 2012 roku, kiedy Polska została pełnoprawnym członkiem Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA). Członkostwo w ESA otworzyło drzwi do kosmosu: polskie uniwersytety i firmy mogły ubiegać się o międzynarodowe projekty, korzystać z wiedzy technicznej i śnić większe, wspierane przez wzrost inwestycji prywatnych w technologię kosmiczną.

Niemniej jednak, jeszcze w latach 2010. Polska była głównie niewidocznym graczem dla wielkich graczy. Budowano części – płyty drukowane, młotki, oprogramowanie, instrumenty naukowe – które napędzały misje innych narodów.

To zaczęło się zmieniać w latach 20. W sierpniu 2024 roku inżynierowie z warszawskiej firmy Creotech Instruments wykrzykiwali z radości, gdy EagleEye, mikrosatelita o masie 50 kilogramów zaprojektowany całkowicie w Polsce i największy satelita kraju, został wystrzelony na niską orbitę okołoziemską.

Co istotne, EagleEye był projektowany przez Polaków. Projekt był zarządzany przez POLSĘ i konsorcjum krajowych firm: Creotech jako główny wykonawca, Scanway z Wrocławia dostarczający teleskop pokładowy, a Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk, dostarczające system komputerowy.

Po raz pierwszy Polska przeszła przez cały proces: od etapu projektowego, przez czystą salę czystą na stanowisko wystrzału. Udany lot EagleEye został uznany za przełom historyczny, dowód na to, że kraj ten może nie tylko wykonywać części, ale budować całe statki kosmiczne.

“Możemy powiedzieć, że następuje rewolucja w polskim sektorze kosmicznym,” – powiedział Łukasz Wilczyński, ekspert od kosmosu, po serii takich sukcesów w 2024 roku.

Etyką tej rewolucji jest suwerenność technologiczna. “Jako kraj, szczególnie kraj przy frontach, potrzebujemy naszych własnych urządzeń tego rodzaju,” – wyjaśnił, wskazując na zdolności obrazowania ziemskiego wysoce rozdzielczym obrazem z satelity EagleEye jako podwójne narzędzie dla nauki i bezpieczeństwa.

Krok EagleEye szybko wpłynął na inne. Tego samego lata, mała eksperymentalna rakieta o nazwie Bursztyn wystartowała z wojskowego lotniska i krótko przekroczyła próg kosmosu – po raz pierwszy oficjalnie polska rakieta osiągnęła tę wysokość (istnieje silna możliwość, że ten kamień milowy został pierwsi osiągnięty w czasach komunistycznych, ale został zatuszowany przez sowieckich nadzorujących Polskę w Moskwie).

 

Okresie, startup z Gliwic o nazwie KP Labs cieszył się z otrzymania pierwszych danych z satelity Intuition-1, której zbudował z procesorem opartym na sztucznej inteligencji do analizy obrazów na orbicie.

Tymczasem firma Scanway z Wrocławia miała swój system wizyjny na pokładzie inauguracyjnego startu europejskiej nowej rakiety Ariane 6, dostarczający kluczowe dane w locie dla ESA – duma pokazanie polskiej technologii na światowej arenie.

Po latach, w których obecność Polski na dużych konferencjach kosmicznych była skąpa, nagle dziesiątki polskich firm przyciągały uwagę od Kolorado po Paryż. Po raz pierwszy od upadku komunizmu, w 2027 roku Polska będzie gospodarzem Międzynarodowego Kongresu Astronautycznego, ważnego wydarzenia kosmicznego na światowej scenie.

Lider europejskiej misji

Tą szybką awansowy napędzają ambitne krajowe firmy Polski i nowe możliwości, którymi się posłużyły. Creotech Instruments, kiedyś małe warszawskie startup, jest teraz czołową firmą kosmiczną kraju.

Pod kierownictwem Grzegorza Brony (dawnego fizyka CERN i byłego szefa POLSA), Creotech prowadził projekt EagleEye, a w kwietniu 2025 r. zdobył 52 miliony kontrakt z ESA – największa tego rodzaju umowa podpisana z polską firmą – na budowę projektu CAMILA, zestawu składającego się z co najmniej trzech satelitów obserwacyjnych Ziemi, do 2027 roku.

Wygranie umowy CAMILA jako główny wykonawca umocniło Polskę w roli partnera lidera misji. “To zwycięstwo pokazuje, jak daleko doszedł polski przemysł kosmiczny – i jak szybko się teraz porusza” – powiedział Brona dla Warsaw Business Journal.

Kolejną wschodzącą gwiazdą jest SatRev, firma z Wrocławia, która buduje nanosatelity. Założona w 2016 roku, SatRev już umieściła na orbicie ponad dziesięć satelitów wielkości pudełka butów i dostarczyła statki kosmiczne nawet dla partnerów międzynarodowych od Omanu po Stany Zjednoczone. Obecnie buduje zakład produkcyjny zdolny do produkcji setek nanosatelitów rocznie.

Jest także ICEYE, fińsko-polska firma z jednym z głównych ośrodków badawczo-rozwojowych i produkcyjnych w Warszawie, która zapoczątkowała obrazowanie radarowe mikro-satelitów. Konstelacja małych satelitów radarowych ICEYE – 54 i liczba rosnąca – potrafią widzieć Ziemię w nocy i przez chmury, zdolność tak wartościowa, że Ukraina polega na niej do wywiadu wojskowego w swojej wojnie z Rosją.

Przez ostatnią dekadę podmioty polskie przyczyniły się do flagowych misji ESA: budowy instrumentów na sondę kometyczną Rosetta, opracowania oprogramowania dla ExoMars i dostarczania krytycznych komponentów dla satelitów do monitorowania ziemi Copernicus.

Te doświadczenia przygotowały grunt. Teraz, z Warszawą zwiększającą znacząco swój finansowy udział w programach ESA – z początkowych 132 milionów euro na lata 2023-25 do kolejnych 200 milionów euro w programach opcjonalnych – kraj kupuje sobie większe miejsce przy stole.

Nadzieja wśród przedstawicieli branży jest taka, że więcej pieniędzy zainwestowanych oznacza więcej ról o wysokim profilu dla polskich zespołów. Jednocześnie ostrzegają, że konieczny jest również czytelny plan.

Polityka, duma i cień wojny

Sektor kosmiczny Polski nadal boryka się z problemami wzrostu, a otoczenie geopolityczne jedynie podnosi stawki. Liderzy przemysłowi często lamentują nad brakiem jasnego krajowego programu kosmicznego, który połączyłby wysiłki kraju.

Chociaż rząd przyjął polską Strategię Kosmiczną z ambitnymi celami – dążąc do 3% udziału w europejskiej gospodarce kosmicznej do 2030 r., a nawet proponując misję księżycową do tego czasu – przekształcenie tych ambicji w rzeczywistość okazało się trudne. Chociaż opracowano szczegółowy krajowy program kosmiczny, nigdy nie wystartował z powodu kłótni finansowych i zmieniających się priorytetów politycznych.

Niemniej jednak, niektórzy liderzy przemysłowi uważają, że to może być błogosławieństwo, ponieważ pierwotny projekt był daleko w tyle za rzeczy