Kiedy doświadczona wspinaczka Mary-Jane Parker postanowiła zdobyć trzy Munros w jeden dzień, mogła spodziewać się lekkiego bólu nóg na końcu wędrówki. Jednak już po chwili od rozpoczęcia wędrówki ze swoim psem Lolą, 61-latka została doszczętnie zmiażdżona i podeptana przez stado bydła na podejściu do pierwszego szczytu.
Nagły i bezprowokowany atak pozostawił ją z dziesięcioma złamanymi żebrami, złamanym mostkiem, złamaną prawą ręką, stłuczonymi płucami, poważną raną na nodze i licznymi siniakami na głowie, twarzy i ciele. Nie będąc w stanie dotrzeć do telefonu, leżała w bolesnych męczarniach 'udając martwą’ przez prawie godzinę, aby nie prowokować jeszcze niebezpiecznych krów i byka, zanim udało jej się aktywować alarm SOS i urządzenie śledzenia na plecaku obok głowy.
Niedługo potem pomoc przyszła w postaci innych wspinaczy, którzy odstraszali bydło, zanim dołączyli policjanci i ratownicy, którzy natychmiast wezwali Szkocką Lotniczą Służbę Ratowniczą (SCAA), aby przetransportować Panią Parker z góry na bezpieczeństwo.
Odtwarzając traumatyczne wydarzenia tamtego późnego sierpnia, oddała hołd SCAA, których bezzwłoczne interwencje uratowały ją z opresji i ocaliły jej życie. 'To cud, że przeżyłam,’ powiedziała wczoraj. 'Jestem wdzięczna każdego dnia, gdy się budzę i wiem, że jeszcze żyję. To niesamowity dar. Być obdarowanym taką drugą szansą.
'I to właśnie SCAA dało mi tę szansę. To dzięki tej organizacji jestem tutaj dzisiaj. Mam szansę spędzić te święta Bożego Narodzenia z rodziną dzięki SCAA.’
Pani Parker z Peebles planowała zdobyć trzy z Munros Monadhliath, gdy została zaatakowana przez agresywne bydło w Glen Banchor, niedaleko Newtonmore, w hrabstwie Inverness-shire.
Zazwyczaj 'bardzo ostrożna’ wobec krów na otwartej przestrzeni, nagle stanęła twarzą w twarz ze stadem po przejściu wokół wzgórza. Bez ostrzeżenia bydło zaczęło ją otaczać: 'Jedno z nich pochyliło głowę i zaczęło bić w ziemię. Byłam przerażona. Nie mogłam uciec,’ powiedziała Pani Parker, której pies uciekł w panice podczas ataku krów.
Powiedziała: 'Zostałam zgnieciona między dwiema krowami, porwana z nóg i przeniesiona między nimi, gdy poleciały w dół ścieżki. Czułam, jak moje ciało jest miażdżone między tymi zwierzętami, ale nie mogłam ich zatrzymać ani postawić nóg na ziemi.
'Ostatecznie zostałam wrzucona na ziemię, ale ramiączko plecaka było owiniete wokół nogi jednej z krów i wciągnęło mnie po ziemi. Następnie nagle poczułam, jak jestem rzucona w powietrze, a potem uderzam z powrotem w ziemię.’
Atak trwał zaledwie kilka minut, ale jej obrażenia były rozległe. 'Krowy nie odchodziły – bałam się, że mnie stratują lub zaatakują ponownie,’ powiedziała. 'Zdecydowałam się udawać martwą – trzymać się jak najspokojniej i mam nadzieję, że odejdą bez dalszego zranienia mnie.
'Czułam oddech jednej z nich we włosach, gdy cała trawiła trawę przy mojej głowie. Inna lizała krew z mojej rany. Trzecia cały czas kopnęła mojego buta.
Mogłam zobaczyć mój telefon leżący około 8 metrów odemnie, ale nie mogłam go sięgnąć. To była tortura. W każdej chwili jedno z nich mogłoby mnie zabić – nawet przez przypadek – niebezpieczeństwo było dalekie od zakończenia.’
Aktywując alarm SOS, musiała leżeć nieruchomo i czekać na pomoc: 'Trzymaj się, nie idź spać, nie tracisz przytomności. Ciągle powtarzałam te słowa dla siebie. Pomoc przyjdzie.’
Kiedy wreszcie nadeszła, lekarz i pielęgniarka przyszli do wniosku, że jej obrażenia są tak poważne, że najlepszą nadzieją na przeżycie jest lotnicza karetka pogotowia, a SCAA została wysłana, aby ją przetransportować do Szpitala Królewskiego w Aberdeen.
Po dziesięciu dniach i kilku operacjach – w tym przeszczepach skóry – Pani Parker została zwolniona do domu, gdzie kontynuuje rekonwalescencję i rodzinne święta Bożego Narodzenia, których obawiała się, że nie dożyje.
'Myślałam, że tam na tej ścieżce to już koniec dla mnie. Myślałam, że tam wszystko się skończy. SCAA zmieniła tę sytuację i zaprowadziła mnie tam, gdzie musiałam być – na czas – aby walczyć o przetrwanie. Zawdzięczam im wszystko.’







