Witaj z Waszyngtonu DC, stolicy krainy wolności. Stany Zjednoczone pod rządami Donalda Trumpa coraz mniej przypominają kraj, który kiedyś pouczał Bałkany o demokracji i wolności. W dzisiejszych czasach Waszyngton sam w sobie odrobinę przypomina „zbałkanizowany”, z władzą skupioną w jednym człowieku, instytucje zepchnięte na margines i zasady rządzenia prawem podważane.
Jednak Zachodni Bałkany są daleko od szczytu listy zagranicznych priorytetów Trumpa. USA nie wydają się zbyt zaangażowane w spór między Serbią a Kosowem, nie podejmują widocznych działań wobec sytuacji w Bośni i Hercegowinie, ani nie martwią się o erozję demokracji i powolny postęp krajów bałkańskich w kierunku UE.
Dzisiaj zaangażowanie Waszyngtonu jest prawie niewidoczne. Ale niewidoczne nie oznacza nieobecne. Większość działań USA w regionie odbywa się poza zasięgiem radaru, bez przemówień czy komunikatów prasowych, często bez jasnego kierunku.
Serbia była bliska uzyskania amerykańskiego ambasadora, ale na początku października prezydent Trump nagle wycofał nominację Marka Brnovicha, byłego prokuratora generalnego Arizony. Powody tego działania są wciąż niejasne, gdyż Biały Dom nie odpowiedział na zapytania prasowe z powodu zamknięcia rządu.
Brnovich również nie wyjaśnił sytuacji. Obwiniał „głębokie państwo”, twierdząc, że nieokreśleni biurokraci nie chcieli kogoś o jego „politycznym, etnicznym i religijnym tle” w Belgradzie. Nigdy jednak nie wyjaśnił, co to znaczyło.
Ale źródła z pewną wiedzą na temat wewnątrzpartyjnych spraw podały, że prawdziwym powodem może być układ wśród Republikanów, w trakcie prób uniknięcia zamknięcia rządu USA. Ponoć niektórzy w partii nie poparli Brnovicha jako ambasadora w Belgradzie.